Ciasto naszej ulubionej sąsiadki Beatki.
Skorzystaliśmy z jej przepisu zapisanego w starym przepiśniku
i podajemy dalej.
Składniki:
- 2 szklanki mąki pszennej 450
- 25 dkg masła lub margaryny
- 1,5 szklanki cukru
- 4 jajka
-1/2 szklanki wody
- 3 czubate łyżki ciemnego kakao
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- aromat rumowy
- wiórki kokosowe lub orzechy do posypania
Do rondelka wkładamy pokrojoną w kostkę margarynę,
dodajemy cukier, wodę i kakao
i podgrzewamy na wolnym ogniu do rozpuszczenia margaryny
i uzyskania jednolitej masy ( nie zagotowujemy ).
Odlewamy 1/4 szklanki masy
a resztę odstawiamy o wystudzenia.
Oddzielamy żółtka od białek.
Białka z odrobiną soli ubijamy na sztywną pianę.
Do wystudzonej masy dodajemy żółtka i miksujemy.
Stopniowo dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia i miksujemy.
Dodajemy aromat rumowy i miksujemy.
Na końcu dodajemy pianę z białek
i dokładnie mieszamy.
Przelewamy do foremki
i wstawiamy do chłodnego piekarnika.
Ustawiamy temperaturę 180 st. C z termoobiegiem
i pieczemy 45-50 minut do "suchego patyczka".
Po tym czasie ciasto pozostawiamy w piekarniku do wystudzenia.
Wystudzone smarujemy pozostawioną polewą,
posypujemy wiórkami i gotowe.
Czas zrobić kawę 😊
Smacznego !
U mnie już za późno na kawę, ale przynajmniej sobie wirtualnie posmakuję :-)
OdpowiedzUsuńP.S. DO ZIMNEGO? jej, a myślałam, że ciasto ucierane wsadzone go zimnego piekarnika zawsze wyjdzie z zakalcem... całe życie się człowiek uczy! CaUski :-*
Nie dziwię się, że się dziwisz bo sama też miałem wątpliwości.
UsuńPrzypominam czasy kiedy piekło się w prodiżu. Zawsze zaczynało się od zimnego a ciasta wychodziły Super. Coś w tym jest🙂
Pozdrawiam. Buziaki🙂
Maminku, to ty pamiętasz prodiże?! Musisz być z "moich lat". Ja już w prodiżu nie piekłam (miałam tylko po Mamie ten spód, w którym zapiekałam różne rzeczy, ale nie ciasta). Nigdy nie zapomnę wspomnienia, gdzieś tak z 1974 roku, jak Mama piekła piernik na święta ( w prodiżu, ma się rozumieć). Kiedy już 2 zakalce wylądowały na gnoju, przyszła Babka Patrynka (gospodyni kamienicy, moja prababcia) z interpelacją, że kury już więcej tego ciasta "nie zechlają"!!!
Usuń🤣🤣🤣🤣🤣🤣dawno się tak nie usmiałam. Miała prababcia poczucie humoru. Teraz już wiem po kim to masz😉
UsuńProdiż to już był ogromny postęp w kuchni. Lata całe piekło się w piecu chlebowym. Te ogromne blachy drożdżówek z kruszonką....jak one pachniały mmmmmm
Marzyniu ,u nas dopiero w 1970 roku rozbłysła żarówka elektryczna. To dopiero było wydarzenie 🙂
Ale tamte czasy wspominam z ogromnym sentymentem. To był bardzo rodzinny czas.
Beatka wie co dobre ;)
OdpowiedzUsuńO tak🙂
UsuńTak jak nie cierpie murzynka, tak ten wyglada przepysznie az upieke go w tygodniu😅 pozdrawiamy Beatke i spolke, zespol Maminka kulinarnego, a zwlaszcza wczorajszego solenizanta
OdpowiedzUsuńHeheh wiemy,że nie cierpisz ale tego polubisz na pewno🙂
UsuńDziękujemy za pozdrowienia.
Buziaczki i przytulaski dla Was🤗😍
Uwielbiam murzynka :)
OdpowiedzUsuńTo pewnik, ciasto zawsze smaczne :)
OdpowiedzUsuńI zawsze się udaje 🙂
UsuńJak to dobrze mieć taką sąsiadkę :-) Też mam taką Panią Helenkę, zawsze się wymieniamy wypiekami, a to jajeczka mi podrzuci od rodziny ze wsi, to ja jej coś słodkiego podrzucę na niedzielę i tak sobie żyjemy w sąsiedzkiej komitywie. Murzynek pierwsza klasa :-) Pyszny
OdpowiedzUsuńOj tak🙂
UsuńFajna sąsiadeczka to skarb!
Pozdrawiam serdecznie!
Jakie pyszności można znaleźć na Twoim blogu :) Murzenyk wygląda bardzo smakowicie, a szczegółowy opis pozwoli zrobić takie ciasto samodzielnie niejednej osobie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:)
UsuńPrzejrzałam ofertę Spiżarni. Jest w czym wybierać. Super!
Piękny i smakowity murzynek! Ja uwielbiam taki mocno kakaowy i zwykle dodaję więcej niż podaje przepis. :))
OdpowiedzUsuńKochana, miałam szczęście, kowidek mnie ledwo musnął, a i tak omikron był bardziej upierdliwy niż Delta, bo teraz (oprócz 2 dniowego bólu oczu) miałam jeszcze 3 dni kataru. Niestety, najpierw siedziałam w domu na kwara (bo kontakt z uczniem), potem jużem się cieszyła, że wracam - byłam JEDEN DZIEŃ W SZKOLE, zadzwonili, że ktoś mnie podał jako kontakt (JEssu, jak za okupacji,żadne tam tłumaczenia nie pomogły) no i pewnie mnie zazionął (ale gdzie? na dzieciaczki nawet patrzę przez maskę). W sumie prawie trzy tygodnie w chałupie na d... Tylko jedzenie pyszne zawsze pocieszało :-DDD. No i kochane blogowe koleżanki :-*
OdpowiedzUsuńDawno temu piekłam bardzo podobny
OdpowiedzUsuńPrzepysznie ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze życzenia świąteczne Maminku!
OdpowiedzUsuńP.S. Oczywiście chodzi o święta wielkanocne, a nie spóźnione bożonarodzeniowe, czytelnicy komentarzy nie mogę się sugerować datą posta powyżej :-D. Buziaki serdeczne :-*
Maminku, jaki Ty jesteś kochany, zawsze się cieszysz cudzym szczęściem. Dziękujemy za miły komentarz: Marzynia, Martik i reszta ekipy ze Słowenii :-*
OdpowiedzUsuńMarzyniu
UsuńPrawda jest taka,że chociaż nie znam Twojej rodzinki,to przez to jak o niej piszesz,stała się dla mnie bardzo bliska🙂
Fantastyczna Ekipa!
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wszystkiego co najlepsze❤
Wiesz, powinnyśmy wydać manifest do wszystkich Matek, których córkom oświadczyli się "kawalerowie" spoza Polski. O ile nie jest to pasterz kóz z Somalii albo łowca głów z Papui Nowej Gwinei - niech się nie boją, bo nasi zagraniczni zięciowie są wspaniali! (a może i z pasterzem kóz można być w biedzie szczęśliwym, jeśli jest dobrym, uczciwym człowiekiem?) A z tych ziemniaków to się uśmiałam - wcale się nie dziwię, że to było pierwsze słowo, bo jak Ty zrobiłaś danie z naszych pysznych ziemniaczków, to musiał być zafascynowany! Mój pierwsze polskie słowa miał: "tak, tak" - może nie tyle, że jest taki ugodowy, tylko że w ich gwarze "tak," brzmi "ja"!! (niby literacko: "da", ale i tak wszyscy lecą po niemiecku i chyba zauważył (bo jest empatyczny) mój wytrzeszcz na takie dictum :-DDD Buziaki Maminku, miłego weekendu!
UsuńJesteś niesamowita! Teraz to ja się uśmiałam:)
UsuńTak czy inaczej chłopaki się nam udały i mamy powody i do radości i do dumy:)
Buziaki Marzyniu😘