Przyszła pora na kartacze.
Znamy takich, którzy "daliby się za nie pokroić".
Nie ukrywamy, że potrawa jest pracochłonna, ale jej smak rekompensuje wszystko.
Przystępujemy do pracy.
Obieramy 6,5 kg ziemniaków, z czego 1,5 kg gotujemy w osolonej wodzie.
Mielimy ok. 0,8 kg łopatki i 0,1 kg słoniny.
Będzie nam jeszcze potrzebne dodatkowe 0,1 kg słoniny i 0,15 kg boczku na skwarki oraz
3 cebule i trzy ząbki czosnku a przyprawy to jedynie sól i pieprz.
W pierwszej kolejności przygotowujemy mięso, czyli mieszamy łopatkę ze słoniną,
doprawiamy solą i pieprzem do smaku, 2 cebule i czosnek tarkujemy na drobnych oczkach.
Solidnie wszystko mieszamy.
Ugotowane ziemniaki mielimy.
Przygotowujemy skwareczki.
Słoninę, boczek i cebulę kroimy w kostkę.
Najpierw na patelnię wrzucamy słoninę i jak wytopi się z niej tłuszcz dodajemy cebulę
i boczek, zmniejszamy do minimum ogień i zostawiamy, aż cebula całkowicie się zeszkli.
Surowe ziemniaki musimy zetrzeć na tarce lub w maszynie.
Uzyskaną "ciapę" ziemniaczaną musimy odcisnąć, najlepiej przez ścierkę.
Odciśnięte surowe ziemniaki łączymy z ugotowanymi i wyrabiamy jednolitą masę.
Gotowa masa:
A teraz na dłoni formujemy placek, nakładamy na to mięso, zawijamy brzegi tak, aby
mięso się schowało, formujemy kartacza i odkładamy na tackę.
W sporym garnku gotujemy wodę z dodatkiem soli i oleju (woda musi być słonawa).
Wkładamy kartacze, ale tylko tyle, aby miały luz.
Kiedy wypłyną na powierzchnię zmniejszamy do minimum ogień i gotujemy przez
25-30 minut.
Wyjmujemy na talerze, polewamy skwarkami i zachwycamy się smakiem.
Z podanej porcji produktów uzyskujemy 12 sztuk kartaczy.
Równie dobrze smakują odsmażane na patelni.
Chrupiąca skorupka i zapach-tego nie da się opisać ani sfotografować.
Smacznego!
Uwielbiam kartacze! :)
OdpowiedzUsuńJa dałabym się pokroić za takie kartacze. Ależ pysznie wyglądają. To prawda, jest pracochłonne, ale jaki smak...hmm. Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam ale wyglądają smakowicie.Napewno dodam do swoich przepisów.Anna
OdpowiedzUsuńPychota jadłam na Mazurach i obiecałam sobie zrobić .Skorzystam z Twego przepisu i zafunduje rodzinie radochę.Elka
OdpowiedzUsuńJesteśmy z Mazur więc przepis sprawdzony:)
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję,że pochwalisz się swoimi spostrzeżeniami i opinią rodzinki:)Pozdrawiamy cieplutko:)
I mazurska krew nie pomogła.. Z okazji nadmiaru wolnego czasu porwaliśmy się na kartacze. Wszystko było pięknie do momentu wyciagnięcia z wody, kiedy to kartacze po prostu pękły. W życiu czegoś takiego nie widziała - możnaby je dratwą zszywać hihihi Winą obarczam ziemniaki - za dużo albo za mało skrobi, no nie wiem ;)) Tak czy inaczej zjedliśmy ze smakiem ;))
OdpowiedzUsuńOooo... nie przejmuj się, bo to się zdarza nawet mistrzom kartaczowym:)
OdpowiedzUsuńZiemniaki, ziemniaki, ziemniaki - to one mają największe znaczenie. Babcia Zosia nie jeden raz doprowadzona była przez nie do łez, bo zamiast kartaczy wychodziła zupa ziemniaczana:) Najważniejsze, żeby się nie zrażać, bo następne na pewno wyjdą takie jak trzeba:)
U nas na Podlasiu są bardzo popularne, uwielbiam je, zwłaszcza na drugi dzień po podsmażeniu ich z cebulką i boczusiem. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńWe wtorek będzie się dział! kartacze i pyzy - a co! Zakupimy worek ziemniaków będziemy trzeć i gotować hihihi
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że nie możemy być jutro w Waszej kuchni. Możemy tylko wyobrażać jaki będzie galimatias z tym workiem ziemniaków:) Czekamy na relacje i pozdrawiamy gorąco:)
UsuńWorki były dwa! Już po jednym mi się odechciało robienia kartaczy hehehe Ale słowo się rzekło i jeden worek obrało to trzeba było obrać i drugi. Potem wszystko pomielić, a trochę tego było. A i mięsko było z kawałka zamiast gotowca. To trochę tej zabawy było. Ale warto! oj! warto! I tak jak pierwsze nasze kartacze były raczej wielką klęską niż powodzeniem, tak tym razem udały się wybornie! A duże na pół talerza hihihi :D Przepis to istna rewelacja! JEsteśmy poJEdzeni, zadowoleni, a ile jJeszcze zostało do odgrzania na patelni. Pyszotka!
UsuńNo to się faktycznie działo ale za to jaki efekt i satysfakcja:)
UsuńKartacze nie należą do łatwych ale od czasu do czasu warto się poświęcić dla ich wyjątkowego smaku.
Na pocieszenie jest fakt, że my teraz korzystamy z maszynerii. Babcia Zosia robiła 50 kartaczy bez tego sprzętu.Mięso i ugotowane ziemniaki zmielone w ręcznej maszynce a surowe ziemniaki(pewnie 20 kg) utarte na zwykłej tarce.Nic tylko podziwiać.
Pozdrawiamy cieplutko.Buziaki!
Kartacze... Cepeliny... Smak Małej Litwy...
OdpowiedzUsuń